Ściana
Stłumiona głębią myśli skupiam wzrok w
nicość niczym w białą ścianę, którą można
wymalować na wszystkie kolory tęczy, w ręku
trzymając kolorowe kredki, tak jak kiedyś
niczym beztroska pociecha, której oczy
przepełnione słońcem straciły promienie
radości i zapadł przerażający mrok, myśli
ogarnął huragan agonii, serce przebiły
bolesne ciernie, splamione kłamstwami,
które nie powinny paść z wiśniowych ust.
Rany stały się drogą, wyjściem ewakuacyjnym
podczas pożaru.
Pali się. To me ręce tlą ogień, iskierkę
nadziei,która szybko gaśnie.
Dusza zbłądziła w gąszczach ciemnego lasu,
zmarznięta, przerażona niczym jak mała
bezbronna dziewczynka widząca burzliwą
furię ukochanego tatusia, błagając o kroplę
miłości.
Na głowę natomiast spadł kwaśny deszcz,
pozostawiając ją w ciemnych zaroślach, ale
z oddali coś widzi, to szansa, światełko w
tunelu, ściana, którą na nowo można
pomalować a następnie udekorować nią swoje
nowe lepsze życie.
Komentarze (5)
Bardzo nieregularny ten wiersz.Ja nic nie dostrzegam.
Niech światełko nadziei nigdy nie gaśnie...Pozdrawiam
Danielle:)
Zawsze można dostrzec jakieś światełko, trzeba się go
trzymać.
Pozdrawiam serdecznie :)
Nadzieja z pewnością pozwoli uwierzyć w lepsze jutro.
Więc nie wszystko stracone.
Pozdrawiam.
Marek
dostrzegłam nadzieję w tym wierszu.