Sen
Kochanie, miałam sen.
Śniło mi się, że jestem dobra.
Że mam dłonie i oczy.
Mam twarz-zupełnie jak człowiek!
Śniło mi się, że mam serce i duszę
i potrafię leczyć.
Śniło mi się, że nazywasz mnie aniołem,
i że oni też tak o mnie mówią.
Kochanie, śniło mi się, że miłością można
uzdrawiać
ze śmiertelnej choroby.
I Ty też wyzdrowiałeś...
Dziewczyna, nieufna i nieśmiała. Zagubiona z roztrzęsioną duszą ciągle uciekała przed miłością. Nie pozwalała się do siebie zbliżyć. Nie wszyscy rozumieją ”nie”. Są tacy, którzy nie potrafią się poddawać! On był jej całkowitym przeciwieństwem. Takiej dziewczyny jeszcze nie spotkał: tak zimnej i niedostępnej. To co zakazane przyciąga najbardziej! I wpadł! Przychodził do jej stolika. Siadał obok, ale nie zbyt blisko. Patrzył na nią, obserwował jak rysuje... Rysowała mewy i albatrosy. Prosił w duszy o spojrzenie, uśmiech. I ta jej cisza zmieniła Go. Nauczył, że nie można mieć wszystkiego, że nie można bawić się ludźmi. Oswajał ją jak dzikie zwierzątko. I prawie Mu się udało, przywiązała się do Niego obecności. A kiedy to się stało znikł, bez słowa. Nie dzwonił, nie pisał, nie odbierał wiadomości. W kilkanaście dni później od jednego z Jego przyjaciół dziewczyna dowiedziała się, że jest chory... Bardzo ciężko chory. To był rak! On nie chciał, żeby mu współcz
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.