Sen... Jawa
Mały pokój w starym budynku.
Jedynie łózko, stół i dwa krzesłą.
Przez okno okryte zasłonami wdziera się
światło.
Jasna smuga przebijająca się przez dym.
Popielate kłęby papierosowej mgiełki.
Nagie ciało kobiety skąpane w płatkach
róż.
Leży pośród aksamitnych pościeli.
Przyspieszony i nierówny oddech...
szybsze bicie serca, wzburzona krew.
Czerwień wypłynęłą na policzki,
ciche jęki wypełniające ciemne
pomieszczenie.
Jego dłoń delikatnie wodząca
po jej nagim udzie.
Jej krwistoczerwone paznokcie wbijane w
materac.
Knykcie pobielałe z silnego uścisku na
pościeli.
Ogniste promienie bijące ze splecionych
ciał.
Srebrzyste krople potu spływające po
skroni.
Ciasno ze sobą splecione ciała
kochanków.
Spazmatyczne krzyki pełne rozkoszy
wywołane gorącymi pocałunkami.
I szczęście, które okazało się snem.
I dłoń, która stała się podmuchem
wiatru.
I pocałunki, których tak naprawde nei
było.
I Twoje ciało...
jego także tak na prawde nie było.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.