Sen na jawie
Przysiadłam na obłoku
dość niewielkim
złotą nić wplotłam we włosy
ludzka złość, podłość, chciwość
stąd widziane inaczej
kręte drogi, dróżki, strumienie
białe latawce dziecięcej naiwności
niewinności
bezradność bezsilność
kruchość istnienia
bukiet przypadków i złudzeń
czy tracę tożsamość?
ulotne wspomnienia
przestrzeń i kojąca cisza
lekarstwem na życiową migrenę
tyk…tyk…Ty...
echo w mojej głowie
powtarzane słowa wypowiadane niczym
mantra
szyderczy śmiech sumienia
tępy krzyk
i ta znana mi melodia
z lubością nucona przez Ciebie
Ty…Ty… tyk…tyk
właśnie się budzę?!
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.