SEN POZNEJ JESIENI
Oko twe zasnute sina, olowiana powieka.
Nabrzmiale lzami zalu i niepojetej
tesknoty,
jakby za chwile mialy runac w dol
nieutulonym
szlochem, opuszczonych i zapomnianych przez
matke sierot.
Wokolo tylko zawodzacy placz nagich
wiedzm.
Odartych z resztek godnosci, ktore jak
martwe dusze,
pokutujace za przepych minionej
mlodosci,
wyciagaja swe kosciste szpony, blagajac o
laske.
Swoim zlowrogim i szyderczym smiechem,
majacym upust w tysiacach kruczych
gardzieli,
nasmiewasz sie. Straszysz upiornym
wzrokiem
cyklopa, gdy lodowaty oddech nocy cie
zbudzi
ze snu. Ze snu niewinnego, ze snu pelnego
lez.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.