Sen w stolicy Loeren.
Śnię w toie najgłębiej
aż po ciemnowronie grobowce gór,
aż po opalowe muszle ukojenia.
Śnię w Tobie złożony
słonymi wnętrznościami,
cicho wyjadam oczy
upadłym okrętom.
Śnię w Tobie by nieżyjąc,
oczekiwać swego przyjścia,
narodzin w Tobie.
Śnię w Tobie imieniem narodzin,
przebudzeniem w spiekocie stworzenia.
Śnię w Tobie moje momenty,
poruszenia pokoleń na przestrzeni lat.
Pierwszy i ostatni krzyk istoty.
Śnię w Tobie moją bezsenną prawdę,
przepowiednię kary i nagrody,
przebudzenie wolności pełnej ran.
Śnię w Tobie cymbalarii poty słodkie,
wśród rumieńców upalnego
kłosów oceanu.
Śnię w Tobie nektary przedświtów
wschodzenia kanthedii,
grążącej dymem upojnym.
Śnię stubarwnym kielichem
o miody całej dekady rozkwitania.
Śnię w Tobie mruganiem gwiazd
niepokornym.
Zastygłym wierszem w
serpentynie bursztynowego jaja.
Śnię w Tobie moją nagość
gdy porzucam ostatnią szatę
i zbroję wstydu,
obnażony śnię Twoją duszą...
Komentarze (2)
Pomysł ciekawy lecz zbyt wiele ubarwień zmienił klimat
na cukierkowy
Niesamowicie zawikłane sedno, głębokie myślenie i
sięganie do dna wnętrza myśli.
Zrozumieć o czym śnisz ta jak wkraść się w czerń nocy
nikłym światełkiem wyobraźni. Wiersz raczej dla
wybrańców gustujących w trudnej poezji. Ja jestem na
tak.(literówka w pierwszym wersie)