Senny rejs
Żegluję w sennych marzeniach
Wiatr zdarzeń chwytając w żagle.
Płynę na falach półśnienia
Kurs rejsu zmieniając wciąż nagle.
Mój statek jak bańka mydlana
Kolorem tęczy się mieni.
Tak lekki, że wiatru zmiana
Rzuca go ciągle w przestrzeni.
Sam nie wiem gdzie mnie poniesie
Umysłu śpiącego fantazja.
Czy będę w górach czy lesie,
Europa to będzie czy Azja.
Tu wszystko może się zdarzyć,
Mogę być Bogiem, demonem.
Wystarczy tylko pomarzyć
By świat, mojej myśli był klonem.
Spotykam tu ludzi znajomych
Lub obce zupełnie postacie.
Widzę wędrowców strudzonych,
Pielgrzymów w nocnej poświacie.
Przeżywam orgie rozkoszy
Z haremem dziewcząt niebiańskich,
By nagle wołać pomocy
W ucieczce przed ludem pogańskim.
Potrafię szybować w powietrzu
Jak piórko lekki i zwiewny.
Rozpływać się cały we szczęściu,
Mieć wszystko, wszystkiego być pewnym.
Lecz mogę mieć nogi stalowe
Gdy krok jeden zrobić jest męką.
Spadać z mostu na głowę
W zieloną otchłań bezdenną.
Budzika dźwięk wtedy zbawieniem
Chroniąc przed strachu udręką.
Wciągam powietrze z westchnieniem
Pot z czoła ścierając ręką.
Myślę czasami co będzie
Gdy zegar w porę nie zbudzi.
Czy spadać będę bez końca
Odchodząc ze świata ludzi?
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.