senny Wrocław nocą
Spowici mgłą
Bezszelestnie wołamy o pomoc
Lecz nikt nie widzi nas
Wchłoniętych przez ciemność nocy
Bezkształtne cienie
Depczą nam po piętach
Próbując uciec
Obijamy się o szyby nicości
Szepty zasłaniają nam oczy
Rzeczywistość rozpływa się w dali
Kamienne uliczki szarego miasta
Przyciągają zapachem strachu
Z otwartymi oczami
Chodzimy po omacku
Łapiąc się naiwnie bezdechu wiatru
Nie ma już przyjaciół wśród Krasnali
Odeszły razem z deszczem
Przyblakłe kontury Feniksa
Umierają wraz ze świtem
Kameleon zmienia swą twarz
Byśmy nie odkryli drogi ucieczki
Serca biją szybciej
Du dum
Umieramy śmiercią zapominania
Du dum
Dusimy się własną bezradnością
Du dum
To początek naszego requiem
Du dum
Du dum
Du dum
To był tylko sen
Du dum.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.