Serce na złom
Dla niespełnionych i skrzywdzonych sercem
Myślałem, że pewne rzeczy nie
przeminą...
Kiedy jednak poczułem chłód w sercu,
wiedziałem,
że kolejny raz oszukałeś mnie, Losie
mój...
Oddałem moje serce nowe, złote
W ręce Pierwszej...
Ona zabawiła się i wrzuciła je omackiem
Do kwaśnego jeziora...
Oddałem moje serce, mosiężne, szlachetne
W Ręce Drugiej
A ona nie przejęła się nim wcale
Zostawiła je na pastwę złomiarzy...
Moje serce żelazne, twarde
Oddałem kobiecie ze stali...
Ona jednak nie interesowała się
ozdóbkami i rozcięła je na pół i wyrzuciła
precz...
Leżało prze wiele lat...
Poznało słony i kwaśny smak
I metal powoli się ulatniał
Natura ozdobiła je w rdzę miedzianą...
Chciałem moje serce, zerdzewiałe oddać
komukolwiek
Lecz nikt go nie przyjął,
Nie można go nawet wyrzucić, bo pobrudzi
dłonie
Nie możesz spojrzeć, bo oczy porazi ten
artystyczny niesmak
Nie mogę go nawet naprawić, bo już jest
bezużyteczne.
Co zrobię z sercem moim zerdzewiałym?
Wyrzucę je ze zbroją
W otchłań
By niczyich oczu nie drażnić
By nikomu nie przeszkadzać
wyrzucam serce na złom, to właściwie cały sens mojej miłości - serce na skupie. organów.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.