W sidłach nocnych wyznań
W nocy przewracam się na prawy bok
W ciemnym kącie
Widzę gitarę zakurzoną i nieużywaną
Nie miałeś jej w dłoniach odkąd się
poznaliśmy
Teraz grasz na mojej szyi
Wiem że masz długie, blade palce
Tatuaż na piersiach i
Kolczyk w lewym uchu, który błyszczy
Przy nocnym świetle latarni, wpadającym
przez okno
Portret z poduszką
Pozwalasz mi patrzeć
Dotykać
Boję się, w strachu że nie jesteś
prawdziwy
To głupie, bo przecież siedzisz blisko
Oddychasz
Czuję twoje ciepło
Serce masz zakryte pościelą
Jednak wiem, że pulsuje w nim krew
Więc jesteś, cały mój
Mój wzrok pada na pięć fiolek
Leków nasennych na nocnej szafce
I wino półwytrawne
Rozwijam włosy z wałków
Padam na poduszkę, przysuwasz się
Zawsze powtarzasz, że lubisz ich kolor
Rudy, choć naturalnie są brązowe
I za każdym razem "farbuję je dla
ciebie"
Więźnie mi w ustach
Grasz na mojej szyi
A jednak czasem dotyka mnie myśl
Że nie chcę być twoją gitarą
Boję się zostawać na noc
Komentarze (10)
Jednak nie.
Tylko dlaczego tak?
To nie jest miłość, obawa przed samotnością tylko.
Strachem- sama sobie nie poradzę.
Wciągająca treść . Pozdrawiam ;-)
Końcowe wersy bardziej mroczne bym powiedziała niż
zimne, ale to tylko moj odbiór.
Pozdrawiam
trochę niezrozumiała puenta. Czyżby peelka bała się
tej miłości?
Myśl o odstawionej, zakurzonej gitarze zawsze budzi
niepokój,
obawy, niepokoje miłości...,
z podobaniem wiersza,
pozdrawiam serdecznie:)
Bardzo na tak.
Pozdrawiam serdecznie.
Zaskoczyla lodowatosc ostatnich wersów
Zostawiam podobanie
Ciekawe porównanie /nie chcę być twoja gitarą/
Pozdrawiam :)
Moja gitara śpi na piecu. Za chwilę wezmę ją w dłonie
i przytulę.
Dobre, ciekawe pisanie. :):)
To odniesienie do gitary mega - puenta zrobiła
wrażenie.