sielanka o Jedliczu
pociąg jechał ciągle do tyłu
firanki rzęs mych trzepotały
rozpylając wszędzie pyłu
chmury ciężkie od pochwały
dla konduktora za wspomnień
dzień
w blasku słoneczka turzyca
błyska wąsy mokre od rosy
omykiem lata wylicza
moje i tęsknoty ciosy
za domem rodzinnym
cennym
wycinek przestrzeni płaczący
łzami wąskimi białych
pionierów dla odchodzących
dusz jest oparciem stałym
i gdy tam mamę mą chowałam
zgasłam
szkoła na mnie z daleka
się gapi ocenia w białych
rameczkach czas co ucieka
topi się w dobrych i złych
wahadła uderzeniach
westchnieniach
dwie smukłe siostry krzyżami
uwieńczone chronią wielkie
ciężkie dzwony co górami
i dolinami wieści owakie
niosą żąłobne i weselne
realne
z pięknego przełomu przy ostrej
górze z wizytą przepływa
rzeczka szemrząca o urodnej
przyrodzie co niczym grzywa
gęsta barwawi pokrywa
jedla
w puchową zimę z mych okien
widziałam smukłe rogacze
z rudli wypłoszone głodem
błyskały do ludzi ich krucze
oczy nadzieją przepełnione
ogromne
nie kończą się wspomnienia
nigdy i wcale i nie ma
dla nich stacji wytchnienia
krytykujcie tekst ten czy temat
nie zniszczycie pamiętnika
pomnika
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.