Skok... cz. II
Burza nad zmęczoną metropolią,
pioruny rozjaśniające widok,
deszcz ostry zacina w okna,
zimno wypełniające puste ulice,
wypełniające Jej serce.
Jest bardzo młoda i bardzo blada,
siedzi sama zamknięta
w pokoju na trzynastym piętrze,
połyka garść prochów na sen...
Wspina się po schodkach na dach,
potyka się o narzucony płaszcz,
upada i wstaje bo czci swój cel.
Staje na krawędzi i modli się,
potyka się gdy cofnąć chciała się.
Spadając w dół zapadnie w sen...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.