Słowik
Pomiędzy gałęzią a słońcem,
Umiera słowik matowy,
Co dnia pierwszego śpiewał
Ukryty w połach mojego szerokiego
płaszcza,
Jeden z wielu,
Jeden jedyny.
Pomiędzy literą a słowem,
Umiera słowik bezgłośnie,
Co dnia setnego przyglądał się uważnie,
Spoza okna i wewnątrz domu,
Spoza nas i wewnątrz namiętnego uścisku.
Pomiędzy kreską a malunkiem ust,
Umiera słowik jak krew czerwony,
Co dnia kolejnego, w wieczór snów,
Na scenie odgrywał rolę
Spóźnionego pocałunku,
Wciąż tak płochliwy.
Pomiędzy jesienią a latem
W odwróconej klepsydrze czasu,
Umiera słowik jakby ciut młodszy,
Co ledwie wczoraj,
Zdawał się widokiem gwiazd oszołomiony.
A przecież w blasku chwili, tuż ponad
nami,
Zupełnie nowa zalśniła,
Na sobie uwagę całego świata skupiając.
Nie nasza, ale to bez znaczenia.
Komentarze (4)
Ale co zalśniła?gwiazda?.Pozdrawiam.
(kwiaty):-)
"Nie nasza,ale to już bez znaczenia".To juz pogrzeb
słowika.Piekny wiersz+++
Pierwsza zwrotka najbardziej mi się podoba. To jak
pieśń o słowiku :)