Smak litości daru
Ból zatracenia w infantylnej epoce
Skromny pojmie mas pierwiastek
Lecz to ręcę idiotów świat budują
Gwoli muzyki danej przez ludzi dnia
Jednego a różnego dnia
Pojmą jutrem może choćby pojutrze
Żałość własnego obrazu
Wielobarwne wpomnień cienie zastygłe
Dziwnie wyszedłeś
Ktoś półgłosem krzyknie
I jest w tym racja gdyż twarz niewyraźna
Pokaz cierpienia
W łzach głupoty zlany
Głębokie tylko w basu tonie rytmy
Czucie wzruszają
Pustki treści wzlotem
Jednak tysiące pochwał w tysiącach dusz
Serca oddane
W ślepy toną zachwyt
Jeszcze wiele sposobów by z nich zakpić
Ku nasyceniu znajdzie dziwny człowiek
Przeto ich mózgi nie będą się martwić
Lecz duch dziwnego spuści ciężar powiek
Ku waszemu zdrowiu towarzysze!
Komentarze (1)
Tak jest! Ich zdrowie, bo naszego szkoda! Świetny
wiersz!