Śmierć niczym pomoc....
wiersz ten napisałem... nie z uczuć tylko wyobraźni!
Jest mi ciężko…
Gdy stąpam po ziemi ojczystej,
Gdy kocham nie starannie…
Dlaczego cierpię?
Małe kłamstwo niesie kolejne,
Zdrada wiąże kłopoty…
Pokonałem siebie, bo jestem bezsilny,
Starałem się, lecz przegrałem.
Wyciągam dłoń do wszystkich,
Zwykłą odpowiedź dostaję,
Czuję się zraniony…Odrzucony.
Brak mi nadziei,
Straconej niegdyś przez Boga.
Nie wierzę w nic…
Serce chore, jęczy z bólu,
Łzami je leczyć próbuję.
Dusza wiruje niczym tornado,
Jest i znika.
Po co nam żyć?
Stworzony na obraz Chrystusa,
Jestem bo on tak chcę!
Tyle nieszczęść przez niego danych,
Tyle bólu…Grzechem się narodziłem.
Czy umrę?
Mój czas kończy się nie ubłaganie,
Bo tak chcą inni…
Czuję ze odchodzę,
Wpadam w dół, potem kolejny,
Nie umiem sobie poradzić…Więc umieram
sam.
Chwytam zwykły, gruby sznur,
Nie wiem z czego zrobiony…
Oplatam wokół szyi,
Która ze strachu się kurczy…
Zawieszam na metalowym kołku…
Łzy po plecach mi spłynęły,
Ja ogarnięty zapomnieniem,
Umieram spokojnie…
Czy śmierć jest lekiem?
Cierpiałem za życia, bo „być”
nie umiałem…
Mój duch odszedł w nieznane.
Słyszę głos płaczącej matki,
Która klęczy nad mym ciałem,
Słyszę okrzyki bólu…
Co ja zrobiłem?
Mą śmiercią zraniłem innych,
Dla mnie osób mi bliskich…
Teraz już zostałem sam…
Mało kto próbuje zrozumieć człowieka ogarniętego rozpaczą...
Komentarze (1)
Mamy jedną niepowtarzalną okazję pomieszkania na tej
ziemi. Czy warto ją tracić bezpowrotne?
Pozdrawiam!
A