Śmierć ptaka
Stanęłam pod murem z kamienia
ciernie go gęsto oplotły
i nagle z nieba westchnienia
spadała kropla po kropli
szkarłatnej krwi…
jedną chwyciłam w swe dłonie
podniosłam wzrok ku niebiosom
i to co zobaczyłam…
na kolec nabity ptak
dogorywał, żałosnym kwiląc głosem
skrzydełkami trzepotał i płakał
a z rany, tam, gdzie serce miał
ściekała powoli kropla po kropli…
tą jedną mi w dłonie me dał
uratuję cię ptaszku, szepnęłam
otuliłam jego kruche istnienie
rany obmyłam z krwi i słonych łez
niestety, ptak umierał w cierpieniu
i szeptał: takie życie już jest…
rana głęboka przeorała serce
wybrał śmierć, to przez nią
w kolec dobrowolnie się wwiercał
jej tam przy nim nie było
dobrze że jesteś, powiedział
świat by o nim nie wiedział
wybrał samotnie śmierć
znikał w moich ramionach
miłość rozsadzała mu skronie
umierał w rozpaczy, to po niej
podarł swe życie na strzępy
ostatnie godziny życia
w przyjaźń mą otulony był
anioł przyszedł piękny i biały
zapłakał nad nim w ukryciu
a ptak leżał jak martwy pył
dlaczego tak krótko żył?
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.