Śmietnikowe marzenia
Mieszkał pan Gwidon w starej ruderce,
Dobry był chłop, gorące miał serce.
I - wcale nie będzie to oszczerstwem,
Rzec, że się Gwidon trudnił żulerstwem.
Za dnia wystawał pod monopolowym,
Ważne z kumplami prowadził rozmowy
(Kumpli miał bowiem Gwidon bez liku),
Czasem pogrzebał trochę w śmietniku,
Do skupu złomu wpadł od niechcenia,
A nocą żulerskie snuł marzenia.
Marzył, że w totolotka wygra dużą forsę
I że kupi sobie Opla Corsę.
I jeszcze ciepły pulower kupi sobie za nią
I pójdzie na obiad z jakąś miłą panią.
Że na wakacje kiedyś pojedzie nad morze,
Że Małysza we własnym obejrzy telewizorze,
Że ze wszystkim świetnie sam sobie poradzi,
Że dom zbuduje i drzewo zasadzi.
Lecz się Gwidona marzenia jakoś nie
spełniają,
Choć przez dziurę w dachu mu gwiazdy
spadają.
Nic się w jego życiu póki co nie zmienia
I razem z nocą bledną żulerskie marzenia.
Nad ranem Gwidon zwykle z realizmu słynie-
-Walcząc z kacem o dwóch rzeczach marzy on
jedynie:
Żeby się przez dziurę w dachu deszcz nie
lał na posłanie
I żeby tanie wino zawsze było tanie...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.