Smutek
szedl po schodach
stukajac obcasami
przerywajac cisze tak bolesnie
jak slonce sen o poranku
Byl oczekiwanym gosciem
przychodzil czesto bez zapowiedzi
Nie pukal do drzwi
Po prostu wchodzil siadal przy
piecu-milczal
Przywyklismy do niego wrosl w nas
jak drzewo w matke ziemie,
cichy,milczacy-nasz
Nigdy nie odpowiadal na pytania
jeden raz tylko
gdy spytalam kim jest?
nazywam sie smutek-odparl
uœmiechnal radosnie i zostal.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.