smutek
Jestem skończona.
Jestem stracona.
Zupełnie niepotrzebna.
Jestem pomyłką.
Bóg dał mi zycie,
nie wiem dlaczego.
Niech mi powie.
Jestem tak zwyczajna,
aż do bólu,
ta zwyczajnosć mnie przeraża.
Znów umieram.
Znów płaczę.
Uświadamiam sobie prawdę,
że nikomu na tym świecie
nie jestem potrzebna.
Ten świat mnie nie chce.
I ja przestaje chcieć świata...
Bo go nienawidzę.
Zatruwam się łzami,
miłościami do innych;
oddycham fałszem,
nienawiścią, żalem.
Przez chwilę kochałam zycie,
naprawdę.
Całą sobą go pragnęłam,
szanowałam.
Zaczynam je zdradzac myslą
o smierci.
Nawet jego nie jestem warta?
Złe twarze, złe słowa, złe spojrzenia.
I upadam.
Burzy się w jednej chwili moja siła
budowana z trudem przez długi czas.
I znów wiem, że nie zasługuję
na miłość... na przyjaźń...
Nie zasługuję by żyć
wśród tych normalnych
szczęśliwych ludzi.
W tej obłudzie i szczerości.
Wszystko na co mnie stać
to płacz
i czerwona kreska.
Komentarze (1)
nawet nie wiesz, ile razy tak myślałam. Ale potem
pojawiło się dziecko i uświadomiłam sobie, że nawet
gdyby go nie było, to mam obowiązek walczyć o siebie
nie oglądając się na boki, bo świadczy o moim
człowieczeństwie. Jesteś człowiekiem i to cię do
czegoś zobowiązuje. Wypełnij swój obowiązek, nawet
kiedy brakuje ci odwagi i motywacji... Znajdź.