SMUTEK
Siedzę w pokoju sama
Czarne koty
Puchowe poduszki
I rączka od żelazka
Przebiegają obok mnie
Nie rzuciwszy nawet
Dzień dobry ani do widzenia.
Włączone radio
Nie bierze nawet pod uwagę
Tego że mam mu
Dużo do powiedzenia
Tylko wspina się ukośnie
Na niedostępny sufit.
Krasnoludki też mają
Jakieś swoje sprawy
Pozakładały poplamione fartuchy
I nie zwracają na mnie uwagi.
Płonąca jaskółka przygasa
Cicho układa się do snu
Trawa wylewa się przez okno
Bąkając na odchodne że się spieszy
Na telewizję....
Księżyc niknie za chmurą
Drzewa składają się
Jak kosmate parasolki
Kilka moich spojrzeń jest równie
niepotrzebnych
Jak pieniądze na autostopie
Nie rozumiem nic....
Jak tak mogli wszyscy
Zapomnieć o mnie
W ten wieczór z soboty na niedzielę
Kiedy moje dłonie ,oczy, włosy, serce,
koszula, lewa noga i spodnie
Zabierały się do urządzania
Najwspanialszego balu
Z fajerwerkami wyobraźni
I ponczem poezji
Gotowanym starannie.
Chyba się zastrzelę albo
Powieszę na lampie
Pod nosem krasnoludków....
Niech się udławią
Swoją znieczulicą.....
Komentarze (2)
tyle rzeczy nas otacza, niejednokrotnie uasabiając
osoby, a wszystko takie bezduszne, zwłaszcza gdy
doskwiera samotność.
ciekawa jest Twoja abstrakcja... podziwiam wyobraźnię,
jestem pod wrażeniem nietuzinkowych określeń i
zwrotów...a przy tym humor. Bardzo ciekawy wiersz.