SMYCZ
Nie mogę oddychać
Znów cię spotykam
O twój cień się potykam
I na zawsze oczy przymykam
Powieki ciężkie
Łzy wyciśnięte
Spadającą gwiazdę usłyszały
Marzenie pragnienie wypowiedziały
Nagle zaciśniętą obroże na szyi mam
Jak sznur wisielca elegancko lecz ciasno
Oplata kark smycz przeznaczenia
Zbliża mnie do ciebie
Lecz nie ma przyszłości
Dość melodramatów
Łamią mnie od tego kości
Byłam taka głupia w przeszłości
W ciemną noc
Tylko nocne mary
Papieros herbata i kartka
Wciąż zasznurowane glany
Makijaż już mocno rozmazany
Z czarnej spódnicy już rozebrana
Na całym ciele rozedrgana
Uciekłam oczom twoim
Nie dostrzegłeś jak się skradałam
Dobrze
Uciekłam
A teraz wokół mnie spokój
Tylko skroń tętniąca i lekki niepokój
Ten wilk co wylizał ci rany
To mój duch w niego przebrany
A teraz czuje smak twej krwi
Cierpki i słodki
Za oknem ciemna noc
Nie boje się już mroku
Ja jestem Noc
W ciemną noc
Gdy wszyscy śpią
Z domu się wymykam
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.