Sobotnie przedpołudnie
Było sobotnie przedpołudnie
Tłum przepływał korytem ulicy
Przy ścianie w pozie niewygodnej
Siedział gość gitarę strojący
Był brzydki w wymiętym ubraniu
Zmęczona twarz - to po podróży
Przybył do zachodniego raju
By dźwiękiem głuchocie powróżyć
Palce rozprostował szeroko
Strun dotknął z czułością kochanka
Wzbudzony akord wzniósł się wysoko
Nikt nie pochwycił spadła kołysanka
Tylko ja przysiadłem z boku
Wsłuchany w Joaquina Rodrigo utwory
On chyba dostrzegł zachwyt mego wzroku
Uśmiechnął się i grał choć był już
nieskory
Było sobotnie przedpołudnie
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.