sonata na cztery ręce
Elizie i Patrykowi
była w odległości dwóch oktaw od ciebie
pachniało miętą
kiedy z ciszy wyłaziły cienie
uderzałeś w martwe klawisze
dźwięki odlatywały jak czarne ptaki
z pięciolinii
wytapiałeś kolejne nuty
obdarowując zbliżeniem
na odległość dwóch oktaw
pachniało miętą
przez otwarte okna
prosto w objęcia bezgłośnej muzyki
umknął krajobraz połatany śniegiem
Komentarze (18)
czuję jak pod palcami wypływa cichy szept, zastanawia
treść i zatrzymuje na chwilę refleksja.
Patryk marzył o karierze pianisty i kształcił się w
tym kierunku, niestety w wieku młodzieńczym
całkowicie utracił słuch;
gra nadal na keyboardzie (ponieważ na tym instrumencie
istnieje możliwość elektronicznego ustawienia
dynamiki) - a gra znakomicie: ma niewiarygodnie
opanowaną technikę);
wiersz jest próbą opisania wrażeń z koncertu na który
zostałem zaproszony, a także ukłonem w stronę jego
i jego partnerki Elizy
poruszający wiersz pozdrawiam