Sonata Odosobnienia
Metalowy oddech zziębłych ust
Fabryczna taśma niedopasowanych słów
Kazde z nich jak zardzawiony gwóźdź
Zanieczyszcza brudem niezgojoną rane
Wargi wrzaskiem zaspawane do siebie
Krzyczą drażniąca sonate odosobnienia
W sino - szkarłatnym uscisku zawisci
Tańczą zostawiajac brzmiący zgrzyt
półmroku
Powieki zasypie lawina cieżkich odpadów
Chmurnie zasłaniając jasniejsze odbicie
Promienistej twarzy umilkłej w kłebie
pary
Znad wrzącego kotła ciekłej nienawiści
Nim zadrży zbrojona, betonowa podłoga
Nim wszystko zatopi czcza, sypka mowa
Z dna zadymionych płuc wydobedzie się
chrzęst
Bezprawnie zagłuszajacy niepokój kolejnego
spokojnego wieczoru umarłego miasta.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.