Sonet o próbie zmian
Nie mogę mieć pretensji do losu ani do
świata
Z własnego wyboru biorę sobie ochłapy
życia
Nie chcę nikogo winić, potrzebuję tylko
okrycia,
Cząstki ciepła, kropli światła lub uśmiechu
brata
Nie wiem czy to naprawdę jest aż tak
wiele
Nie mam tez kogo tak po prostu o to
spytać
Nie mam pojęcia gdzie mogę o tym
poczytać
Nie dowiem się póki nie będziesz mym
przyjacielem
Chcesz żebym jakoś wyzbyła się strachu?
I jednocześnie bez oporu uciekła od
siebie?
Zabrała z sobą jedynie szary płaszcz?
Ukryła się w ciemnym opuszczonym gmachu?
Odwiedzała w tamtym życiu ciebie...
Nie wiem... czy stać mnie na coś więcej niż
płacz...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.