sonet wielkopostny
Podaj mi koniec laski lub choćby źdźbło
trawy,
Gdyż wspomożenia czeka dusza moja
grzeszna
I choć decyzja Twoja w oczach mych
niespieszna
Dasz ukojenie pragnień i kęs Bożej
strawy
Czekam pomocy Panie, aby marność zgasła
Pieśni pochwalne nucąc, w szarej
codzienności
Pilnując progu domu, gdyż jak w nim
zagościsz
Odcedzę zło od dobra, w sile Twego
jasła.
Jesteś mi światłem w nocy, Luną w dnia
jasności
Pogodą w niepogodę, blaskiem o zachodzie
Kiedy słoneczna tarcza na górach się
mości
Cieniem zamyka z wolna swej jasności
grodzie
Aby na czas relaksu zgasła jaźń w senności
Topiąc swą gwarność dzienną w edeńskim
ogrodzie.
Komentarze (22)
oj tak pokory nam trzeba, aż nadto
dziękuję paniom za odwiedziny
kłaniam:))
Zgadzam się z Zakochaną.
Pozdrawiam :)
Witaj. Piekny i wartosciowy sonet, taki do
wielkopostnej zadumy ale nie tylko.
Moc serdecznosci Andrzeju.
Grzegorzu, chyba pomylił pan wiersze, żona właśnie
'zeszła z beja' nie możemy obserwować z dwóch kąt, bo
mamy jedno źródło Internetu
dzielimy się więc, aby móc oboje korzystać w pełni z
tego portalu
Michale, dziękuję za odwiedziny
kłaniam:))
Pora na takie zadumanie i pokorę..
Pozdrawiam serdecznie..
Piękny i idealnie wpasowany w czas oczekiwania na
przyjście Pana.
Jak zawsze super Niezgodna, chyba jest literówka
dnia /dniu/ a może litrówka.
Pozdrawiam Fajnego dnia w dniu poezji patetycznej.