Spacer
Na wieczorną przechadzkę, gdy ucichła
burza,
Wyszliśmy razem, skłoniła nas muza.
Z poszycia opar unosił się mglisty,
Otwierał swe bramy las cudny, perlisty.
Cisza jak sen złoty, całunem nas okryła,
Gdy w dłoni mej dłoń Twoja gniazdo swe
uwiła.
Chłonęliśmy gęstwinę jednymi oczyma,
Upajając widokiem niczym dzbanem wina.
Zapach leśnej świeżości serca nam
osłodził,
Jakby Zefir sam w ścieżki te zabłądził.
Przesypującego się piachu zupełnie
niepomni,
Jeszcze godzin wiele chadzaliśmy
niezłomnie.
Gdy ciemności zupełne świat nam
zasłoniły
I intrygą tą niecną do powrotu zmusiły,
Jeszcze płomień szczęścia w duszach nam
pozostał,
By wypełniać chwile niepotrzebnych rozstań.
Dla Aurelii
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.