Spacer
Pójdź ze mną na spacer, chociaż nie wiem
kiedy.
Pójdź ze mną na spacer, chociaż nie wiem
dokąd.
Gdzieś tylko przed siebie i stąpając po
ziemi
Poczujmy się jak w niebie.
Wejdźmy w krainę rozkwitającej zieleni,
Która odcieniami się jednak mieni.
Dając błogi spokój i ciszę.
A w tej ciszy tylko myśli swe słyszę.
Myśli biegnące po łące,
Skąpanej mleczem jak słońcem.
Powodujące, że patrząc czujesz radość,
A może poczujesz nawet małą słabość.
Do obrazów, wspomnień,
Które teraz się w duszy kołaczą
I w sercu radośnie skaczą.
Bawiąc się radośnie w sześć sekund bycia,
istnienia.
W sześć sekund pragnień spełnienia.
I nie boją się nawet wiosennej burzy
straszenia.
A raczej na przekór ciemnej chmurze ,
wznoszą się ku górze.
To znów chowają się w bladoróżowe jabłoni
kwiecie.
Tak delikatna i krucha,
Że zagrozić jej może wiosenny chłód i
zawierucha.
Lecz ona, ma w sobie siłę i nadzieję,
Że tęcza ,która nagle pojawiła się na
niebie.
Ochroni ja przed mijającym czasem.
Tworząc siedmiobarwny parasol, nad tym
skrawkiem ziemi ,
Gdzie schowaliśmy się szukając wiosennej
zieleni.
Komentarze (1)
Nie doczytałam do końca,bo ciężko przez 'to'
przebrnąć.Myślę,że na pierwszym miejscu powinno się
'to' podzielić na wersy albo w ogóle na jakieś części.