Spadnę w Twoje oczy
Mam tydzień wyzwań. Zdecydowałam, skoro lubicie takie klimaty, umieścić fragment z mojej książki. To powieść "Lirnyk". Sproba tłumaczenia moja. Proszę mocno nie krytykować
- Jest mi tak dobrze z tobą, - zamiast
"Dobry wieczór", - po całym dniu
oczekiwania, Mirosław pojawił się na progu
mieszkania Melanki.
- Wejdź szybko. Czy ktoś cię widział?
- Nie. Jesteś konspiratorką... - Mirosław
przez cały dzień staral się nastroić,
przypominając wszystko, co wiedział w
delikatnej sprawie. Melanka musi być
zaskoczona, bo dużo doswidaczala już z
obecnym partnerem. Jednak i on ma
doświadczenie... Poza tym M. bardzo dobrze
zna jak sprawić, by kobieta poprosiła o
przedłużenie bankietu...
- Cieszę się , że cię widzę. Jak się
masz? - Te banalne powitalne frazy.
Była ubrana uroczo.
„Już jest "miejską" dziewczyną. Pończochy,
makijaż-manicure-fryzura. I krótka
błagalna sukienka. Wszystko jest prawie
niewinne za wyjątkiem tego, że bielizna
jest prawdopodobnie piękną. "
Musiał się powstrzymywać i rozpocząć
rozmowę towarzyską... Ponieważ ona już
miała chwilkę aby go "zahaczyć".
- Wszytsko dobrze, ptaszku. Ta
blondynka, z którą mnie widziałaś, to
moja... Jak by to powiedzieć... Koleżanka.
- Tak. - Uśmiechnęła sie. - Z którą ty
czasem spędzasz samotne wieczory.
Oni już pili kawę z koniakiem. Zasłony
były mocno zaciągnięte, a kuchnia wyglądała
na idealnie uporządkowaną. Do kawy
gospodyni podała cukierki i własnoręcznie
upieczone ciasto.
- Rozgryzlaś mnie. Po prostu lubię z nią
sypiać... – powiedział, jakby to było
zwykłe chodzenie do lazienki. - A ty już
jesteś panią ze Lwowa. Kawa, cukierki...
- Ty też nie wyglądasz na hucuła w
haftowanej. Drogi garnitur…
- Tak, kochanie. A twój partner ubiera
postrzępione dżinsy... Wyjdź za mnie, - i
powoli zbliżył się do niej, - już nigdy nie
zobaczysz tej nędzy.
Melanka cofnęła jak przerażona łan .
- Mam chłopaka, miej chociaż trochę
szacunku dla niego. A jeśli nie, to wynoś
się stąd!
- Co za gorąca dziewczyna... I jak martwi
się o reputację Ostapczyka... Uwielbiam
gorących i niesfornych, bo sam jestem
taki. Dlaczego stoisz górą za tego
biedniaka? Czy wierny zdradza?
- Nie, a czemu sie pytasz? - Slowa
ploneli.
Mirosław rozpiął białą koszulę tylko na
jeden guzik, prawie przyzwoicie, ale widać
było, że ledwo się powstrzymuje. Podeszl
blisko. Nie bała się, tylko mówiła
spojrzeniem: spokojnie, mamy czas. Mamy
jeszcze całe życie.
- On nie zdradza, - uśmiechnęła się
pięknie.
Ta kobieta jest taka bezczelna! To nie ona
jest ofiarą, ale Mirosław, który stoi obok
niej, ciężko oddycha i ma zamiar już i
teraz nie odrywać sie od jej ust.
- Długo na mnie czekałeś. Pół życia... -
uśmiechnęła się figlarnie.
- Wyjdź, mówię, za mnie! - teatralnie
uklęknął. - Pokażę ci Europę, moje
rzemieślnicze hobby, pojedziemy razem w
nasze Karpaty - ty i ja. Chcę dwójkę,
nie.. Trójkę dzieci.
Klęczał i czuł rozlewająca się chęć , a z
pod krótkiej sukienki widać było czarną
koronkę.
- Głupcze, - uśmiechnęła się figlarnie: -
Ale mówię - nie pójdę. Mój partner...
- Nie zależy mu... Nie dba o Ciebie.
- To ty zadbaj. - Zapomniała o sąsiadach,
o "ukochanym", który pojechał na pare dni,
o swoim łożu, bo zaczął od kuchni. Bardzo
szybko i starannie zamknął drzwi, sprzątnął
stół na tyle, aby umieścić tam swoją ofiarę
i rozpoczął od wiersza:
Spadnę w Twoje oczy.
Są koloru mojej ściany w pokoju.
Pokusa jest przyjaciółką nocy.
I nie mogę spać już bez ciebie.
Tequila topi się na klawiszach.
Czekanie jest takie kuszące. Oddech
ekstazy.
Chcę do ciebie, moja pani!
Dym w pokoju, agonia jazzu...
- Zmysłowa. Moja! Jak długo chciałem cię
mieć, cała ciebie. Ale szarpałas,
odpychałaś, - całował wyzywające się,
ostro, nigdy nikogo tak nie kochając
wcześniej.
Podobała jej się ta gra: odpychanie -
przyciąganie. To było nowe, interesujące.
Nie myślała o tym, co ktoś by usłyszał,
gdyby została w samej bieliźnie i po cichu
wypełniła ucho swojego nowego kochanka
słodkimi dźwiękami.
A potem wszystko się odwróciło, nie
pamiętała, gdzie była, ani jak, ani co z
nią zrobił, ani nic. W łóżku błagała, żeby
przestał, bo zaraz umrze z namiętności, fal
rozkoszy i ekstazy.
- Nie bój się, mój karpacki ptaszku.
Będziesz moja, a wtedy ci pokażę... - był
gdzieś tak blisko, że się wydawało - serce
nie wytrzyma tej głębi. Jego oczy, bez
dna, zielone i chytre, i wszechmocne
ręce.
A potem nagle sie skończyło. Nie zdążyła
nawet nic powiedzieć, gdyż w jednej chwili
wpadła w sen.
- Moja... - powiedział i nastawił budzik
na wpół do siódmej, żeby przespać się przez
godzinę obok miłości, o której marzył pół
życia. - Moja, - przytulił nagie, piękne
ciało. - Tylko moja... - I wpadł w ręce
Morfeusza.
Anna Szpilewska, „Lirnyk” (fragment)
Wiersz - Anastazja Brezden
https://youtu.be/3QLv5GFF_vo Nie lubię zdrad od słowa w ogóle. Ale pisarz to czlowiek jaki lubi podsłuchiwać życie innych, niektóre ludzie opowiadają, żebym potem umieściłam w powieść
Komentarze (22)
Iskrzy zmysłowością i pożądaniem. Ślę moc
serdeczności:)
Pięknie i gorąco napisane.
Pozdrawiam serdecznie :)
Gorąco, obrazowo, klimatycznie, pozdrawiam ciepło
Aniu.
Szczerze mówiąc, w takich klimatach pisze Janusz Leon
Wiszniewski , mój ulubiony pisarz. Więc chyba kiedyś
jego książki były inspiracją. Nie powiem, że było
łatwo się odważyć, pani Aneczko) dzięki ❤
wow! Ale gorący erotyk!
Dzięki, Aneczko, za inspiracje i wsparcie;)
Z przyjemnością przyczytałam. Duży plus.