Śpiewaczka
Czerwień ust kontrastująca z bielą
twarzy.
Zżerają się wzajemnie.
W skośnych oczętach uśpionych tyle
tajemnic.
Obcisły gorset owinięty dookoła szczupłej
talii tak,
Że Oddech to nie przyjemność czerpania
powietrza, ale zwykły przymus, aby nie
zginąć.
Kurtyna poszła w górę.
Dwa przyćmione reflektory oświetliły i tak
już chorobliwie białą cerę.
Wstęp fortepianu.
Solówka fletu.
I śpiew...
Śpiew nie mający sobie równego.
Ciepłe perliste dżwięki płynące ze
szkarłatnych ust.
Unoszące sie pod sam sufit i opadające z
wolna ku widowni.
Gdzieś na końcu kiwanie głowy z
uznaniem.
Przekładanie nogi na nogę,
Niecierpliwe spojrzenie.
Postać w bajecznym odzieniu, gestami i
dżwiękiem opowiada historię,
O miłości i potępieniu.
O braterstwie i odwadze,
Nienawiści i tragicznej śmierci.
O zachodzie słońca i wzejściu księżyca.
Operując niewidzialnymi barwami
Przenosi słchaczy do krain odległych.
Fortepian ostatnią frazę zakończył.
Flet mu wtórując diminuendo wykonał.
Drobniutka postać w cień się skryła.
Kurtyna opadła.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.