Spokój
żyletka w dłoni krew uderzyła do mej skroni
myśl przeleciała krew z tętnicy się polała
wypływa gwałtownie a ja zwalniam
swoje myśli ulatniam podtapiam
już nie myślę
nie czuje
pogrążam się pogrążam się w tej zadumie
czas płynie wolno zbyt wolno
krew wypływa szybko zbyt szybko za szybko
ja się tym nie przejmuje
nie przejmuje
nie przejmuje
coś zaczęło do mnie docierać
lecz myśli słabe nie wywołują u mnie marzeń
myśli słabe dociera do mnie że wypłynął już
ten kamień
spojrzałem
spojrzałem na swoje odbicie
twarz w lustrze pyta czy to twoje życie
po upływie kilku marzeń
życie wraca do normalnego starego toku
zdarzeń
nic się nie zmieniło
kolejnych ran przybyło
w głowie coraz większy natłok myśli
dlaczego
dlaczego wokół mnie tyle zła nienawiści
do mojej duszy przenika coraz więcej
trucizny
zbaczam z mielizny
wchodze na pełne morze wszędzie wokół norze
może w końcu utonę
bo na dłoń pomocną bo na dłoń pomocną
liczyć już nie mogę
wszystko mi jedno
chodź podejdź podetnij mi gardło
niech ta chwila będzie moją ostatnią
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.