Spotkałam ją
Spotkałam śmierć na rozdrożu dróg.
Uśmiechała się.
Zdjęłam płaszcz podszyty lękiem.
-Wez mnie teraz.
-W ramiona swe.
-Uściski mocne.
Jestem bliska obłędu.
Widzę społeczne lustro.
Ono zniekształca mą twarz.
Pękło zwierciadło.
Zostawiając po sobie odłamki szkła.
Miałam pokusę.
Aby jednym z odłamków przeciąć sobie
żyły.
Nie miałam odwagi.
Wtedy ona krzyknęła:
-Nienawidzę tej roboty,gdy przychodzi mi
zabierać takich ludzi jak Ty.
Zwalniam się.
Komentarze (6)
Przeczytaj mój "Samobójczy lęk" a przestaniesz o czymś
takim pisać!-to dla tchórzy
Masz racje.Usunełam jedno powtórzenie.Myślę,że teraz
jest w porządku
Społeczne lustro.... świetnie ujęte. ''Społeczne'' się
powtarza. Może jedno zmienić? Miłego...
Kurcze...poczekaj z tym spotkaniem ze
śmiercią...miłego Walentynkowego dnia;)
Dobry!
Niezły wiersz.