Spotkanie...
Postrzępionej duszy
osobne kawałki
powoli scalasz
cerujesz
sklejasz
pielęgnujesz
wygładzasz
blizny i szramy
po ranach
goisz balsamem
z pragnienia czułości
wyczarowanym
przedzierasz się
przez bagna
skały
czołgasz
w leśnym poszyciu
ostry granit
kaleczy
więc liżesz nowe rany
jak wilczyca
co wyszła z potrzasku
ocalała
z widoczną rezygnacją
i w oczach resztką blasku
czaisz się na dróżce tułaczej...
... wtem spotykasz wagabundę
drugiego włóczęgę
mrocznego wilka
ducha lasu - samotnika
życiem poturbowanego
jak w samotnej ucieczce goni
by tamtą rozpacz
inną udrękę
własny ból ukoić...
i nie zgadniesz
czy dwa nieszczęścia
razem wzięte
to dramat do potęgi n-tej
czy może
potarganym sierściom
i rozdartym sercom
szansa
na wybawienie?
Komentarze (32)
Ładny wiersz.
Wydaje mi się, że z takiego spotkania to tylko coś
pięknego może wypłynąć i skończą się te kiepskie dni.
Pozdrawiam serdecznie:)