spotkanie (między ziemią a niebem)
tęczy kolorami równam połoniny
wędrując słowami po nieba błękicie
wypełniam braki swej obolałej duszy
na nowo budząc w niej przygaszone życie
lasy co zbocza ogarniają czułością
zapatrzone w stronę królowej szczytów
rozpalają serce zachwytem chwili
odległe pragnienie ukrytego bytu
musiał być blisko, może ze dwie mile
z Rozsypańca myśli zbierane żale
czerwonym idąc, ścieżkami co leczą
dołączył do mnie w swojej wiecznej
chwale
usiadł tuż obok na grani Tarnicy
w kręgu promieni wschodzącego słońca
bez słów wypowiedziana prośba do Niego
o drogę, która nigdy nie ma końca ...
i jeszcze jedna prośba do Ciebie Panie
znasz mego serca ukryte pragnienia
spraw, aby góralka co warkocze ścięła
usiadła z nami pomimo cierpienia
nad połoninami już mrok splata myśli
schodzę licząc kamienie …
życzenia tych, którzy byli tu przede
mną
znaczą szlak swym istnieniem
*Rozsypaniec - szczyt w Bieszczadach, na czerwonym szlaku, w drodze na Tarnicę
Komentarze (34)
Góry, ich niepowtarzalne piękno i wiara. Refleksyjny,
ładny wiersz.Pozdrawiam:)
Pięknie, obrazowo, ciepło i uczuciowo. :)
Naprawdę pięknie i plastycznie ,,opowiedziany
krajobraz" :))
pięknie opisujesz spacer po górach, ostatnio byłam na
Strzelińcu , tam na tarasach tak się poczułam jakbym
zawisła między niebem a ziemią , pozdrawiam ,dziękuję
za miłe chwile i życze dalszej wspaniałej twórczości:)