Wiersze SERWIS MIŁOŚNIKÓW POEZJI GRUPA AUTORÓW BEJ

logowanie
Zaloguj
Nie pamiętasz hasła?
Szukaj

Spotkanie z tobą.

Głucha ciemna otchłań nocy
Bez Ciebie i twojej mocy.
Ale gdy tylko Ciebie wspominam
Zaraz na wierzch otchłani wypływam.
I budzi się we mnie iskierka nadziei
Brzask po ciemnej nocy nadchodzi
Rozrasta się w błyszczącą łunę
I rozświetla otchłań na dnie jasnością.
Ale Słońce jeszcze nie wstało,
Dlaczego? Na Ciebie czekało.
Gdy spoglądając, ujrzałem twoją postać
Teraz Słońce musiało się ukazać,
A gdy ujrzałem twoją piękną twarz
Tak jaśniejącą jak Słońce masz
Wyglądasz jak kryształowa rosa na trawie osiadła
Jak wróżka dnia, która po polach szła
Promieniujesz taką siłą i mocą
Jak złote promienie, które ozłocą
Otchłań tam gdzie znajduję się
Mój świat i moje życie,
Ale Ty rozświetlasz mi je
W bardzo trudnych chwilach dla mnie
Choć tego jeszcze nie wiesz
I mnie - istoty z otchłani nie znasz.
Otchłań pochłonęła już pełno blasku Słońca
A gdy napełni swe kielichy do końca
Kolorami różnego rodzaju i odcieni
Długich zawiłych blasków strumnieni
Pęka, zaokrąglając kształty dookoła pięknie
Wtedy jasność w otchłani jest wszedzie.
Nagle poszarzało, krzyczę - Co się stało!
Czy to Słońce światła ma tak mało? -
Nikt mi nie odpowiedział, tylko echo
Powtarzało moje pytanie, tak bardzo cicho.
I ukazały się zarodki mgły,
Która się rozrasta i jak chmury
Zasłoniły jasność promienia Słońca
Przez gęstą już mgłę bez początku i końca
Ujrzałem to czego się najbardziej obawiałem
Ona odchodziła, która była moim zbawieniem.
Wtedy usłyszałem huk grzmotu
Zapowiedź burzy, ale ona po co tu?
I widzę ją, pędzącą, ze złowrogim uśmiechem na twarzy
Chce mnie powalić jak drzewo w puszczy,
A ja stawiam jej opór. - Wróć! - Krzyczę
Nie widzę nic przez tą przeklętą mgłę.
Burza rzuciła do walki jasność błyskawic
Jak czarnych aniołów niosących śmierć.
Huk groźnych grzmotów ogłuszały mnie
Wielkie, kryształowe krople spadły na ziemię,
A ja dalej czekałem na nią i Słońce
Czekałem lękajc się ale dumnie.
Na wodzie tańczyły bezdenne wiry,
Czarna lawa błota zaczęła się zbierać
Hukło, pękło i wybuchło bez miary
Ze wszystkich stron zaczęła się przybliżać.
Byłem otoczony, w pułapce
Bez wyjścia, byłem w burzy łasce
Lecz nie poddawałem się jej
Trwałem w wzniosłej myśli o niej
O jasnym promieniu złotego Słońca
I czekałem długo - bez końca.
Wiatr targa mnie, deszcz smaga kroplami
Wody wzbierają się i wielkimi bałwanami
Jak dzikie konie w bitewnym szale
Zblizają się szybko do mnie, ale
W ataku tym wyprzedza ich czarna lawa
Sycząc jak wąż przed atakiem, pełząc
Już są tuż, tuż dopadli mnie
Zostałem zmyty pochłonięty przez nie
Spadam w beskresną głębię otchłani
I czekam na pojawienie się zbawiennej jutrzenki,
By rozświetliła mi drogę do jasności,
Bo tu są tylko nieprzeniknione ciemności.

autor

Lemacek

Dodano: 2007-01-29 08:44:07
Ten wiersz przeczytano 519 razy
Oddanych głosów: 5
Rodzaj Rymowany Klimat Romantyczny Tematyka Miłość
Aby zagłosować zaloguj się w serwisie
zaloguj się aby dodać komentarz »

Komentarze (0)

Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.

Dodaj swój wiersz

Ostatnie komentarze

Wiersze znanych

Adam Mickiewicz Franciszek Karpiński
Juliusz Słowacki Wisława Szymborska
Leopold Staff Konstanty Ildefons Gałczyński
Adam Asnyk Krzysztof Kamil Baczyński
Halina Poświatowska Jan Lechoń
Tadeusz Borowski Jan Brzechwa
Czesław Miłosz Kazimierz Przerwa-Tetmajer

więcej »

Autorzy na topie

kazap

anna

AMOR1988

Ola

aTOMash

Bella Jagódka


więcej »