Spowiadam wszystko, co pod niebem!
Jestem jak Ty, nieprawdaż?
Choć ranisz mnie, patrząc z góry.Nie pomoże
żaden bandaż.
Wgryzasz się w mojego mózgu zwoje,
przegryzasz tętnice swoją inteligencją,
wyższością pozycji parzysz skórę, lepszym
Bogiem zawstydzasz w kościele.
Spojrzeniem obiecujesz, że zabijesz jeszcze
wielu gorszych od siebie.
Gnijesz od środka.Najgorsze, że o tym nie
wiesz.
Składam ręce do modlitwy.Na nieskalanej
społeczeństwem łące,
bo społeczeństwo jest złe z
natury.Stworzone do masowych mordów.
Z krzyżykiem na piersi, jak piersiówką
taniej wódki,
potrzebnym tylko czasem, do zaspokojenia
sumienia.Do modlitwy w swą duchową
próżnię.
Jesteśmy dziećmi jednego stwórcy.Dziś nie
będę krzyczał, spokojnie spoglądam Ci w
oczy.
Lecz wciąz oskarżająco.Choć nie bez winy,
jednak milczenia dosyć!
Dziś rozliczam Zło, z jego istnienia,
dziś rozliczam was.Spowiadam wszystko, co
pod niebem!
Bo przecież są te wojny, te wyzyski, Ci
ludzie u władzy,
przecież ludzie sie mordują, płacą łapówki
za podstawowe egzystencjonalne prawa.
Przeciez odebrano mi córke, przecież Wielki
obdarował mnie krzywdą, co nie płacze wcale
na różowo,
przecież jestem klątwą swej wolności,
miłością nienawiści.Takim sobą.
I widzę tyle zła, które kiedyś mnie
skrzywdziło, które krzywdzi wciąż matkę
ziemię,
i ziarna jej, po niej stąpające, zagubione
w własnych grzechach.
Czy to tylko moje rozgoryczenie, czy
naprawdę dzieci umierają matkom na
ramionach?
A Boga nie ma, są tylko karty kredytowe!
Niedzielni chrzescijanie!Pod krawatem, na
tacę.Z fakturą na wynos.
A potem zakupy.Wieczny chaos braku czasu i
zrozumienia. Co miłością, co porządkiem, a
co naszą winą.
Wieczne zagrzybienie bieli od Boga, jeśli
istnieje,
nasz bałagan, krew na naszych rękach.W imię
zatracenia.
Oskarżam nas wszystkich, pomylenie w
drodze.
Która dawno zgubiła sens, gdy świat to już
tylko pijacka potyczka na noże.
Komentarze (1)
Druga strona naszej ludzkości,bardzo mroczna i przykra