w środku nocy
Obudził mnie powiew jakby wiatru,
coś dmuchało mi we włosy,
otworzyłem oczy, czyżbym dalej śnił.
Wszędzie porozstawiane palące się
świeczki,
unoszący się dym z kadzidełek
przyjemnie i delikatnie łechtał w nosie.
I cicho w tle słychać solo na
wiolonczelę,
to ktoś gra “ Łabędzia”
Saint-Saënsa,
a obok Ty chuchałaś delikatnie w moje
włosy.
Położyłem się na plecach i roześmiałem,
no ładnie, ale mam dziwne przebudzenie,
w oczach świeczki, we włosach huragan,
w nosie kadzidła, a w uszach łabędź
i do tego na dworze burza.
Przeciągnęłaś się w swej koszulce,
tak krótkiej i przezroczystej i szepnęłaś,
przecież wiesz jak boję się burzy,
potrzebny jest nam piorunochron.
Ależ Kochanie nie mamy piorunochronu.
Jak to nie mamy, a to co to jest.
Odkryłaś mnie i położyłaś rękę na
brzuchu,
a potem jeszcze niżej i zaczęłaś go
pieścić.
Zobacz jaki piękny i gotowy
piorunochron.
Drugą dłonią podałaś mi mandarynkę,
a ja zacząłem się z Tobą droczyć,
przecież nie powinno się jeść w nocy,
ach jak ten dym gryzie w oczy,
muzyka tak głośno gra, nie można spać,
a ja idę jutro do pracy, o 6 muszę
wstać.
A ty jak cudnie pieściłaś piorunochron,
przecież jutro niedziela kłamczuszku.
Ach niedziela ..... i burza już ucichła,
więc muszę schować swój piorunochron
w bezpiecznym miejscu, gdzieś głęboko,
.........................chodź schowam
go
.......... w Tobie.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.