Stanisław X
Dawno, dawno temu,
W odległej krainie,
Żył pewien pijak w swojej melinie.
Na imię miał Staszek,
Nosił zawsze czapkę,
W niej miał swój daszek.
Pewnego dnia Staszek wybrał się w
podróż,
Nie za siedem gór, nie za siedem mórz,
Lecz do sklepu za rogiem,
Znów przywitać się z nałogiem.
Na miejscu kupił wino – tanie,
To było jego dzisiejsze danie,
Wrócił do swojej siedziby,
Udawał że jest bogaty – tak na
niby.
Staszek wypił całe wino,
To go trochę uspokoiło,
Zrobiło się jakby cieplej,
Sprawy w głowie układały się lepiej.
Staszek usnął na swym materacu,
Jeszcze nie myślał o nadchodzącym kacu,
Po kilku godzinach się zbudził,
Zimną wodą swą twarz ostudził.
Głowa go strasznie bolała,
Czuł jak by ciągle malała i malała,
Ściśnięta do wszelkich granic,
Wszystkie sposoby zdały się na nic.
Lecz Staszek znał dobre lekarstwo,
A mianowicie swoje własne pijaństwo,
Więc poszedł do sklepu za rogiem,
Znów przywitać się ze swoim nałogiem.
Minęły tak z trzy lata,
Znów na ulicy Staszka szukał tata.
Bo co się okazuje:
Staszek wypił pierwsze wino gdy miał lat
dwanaście,
A wpadł pijany pod samochód mając
kilkanaście.
Teraz składają mu kwiaty na grobie,
Już nic więcej do nikogo nie powie,
Staszek nie przyjdzie do sklepu za
rogiem,
Już nie przywita się z nałogiem.
Tym razem wybrał się w daleką podróż,
Być może za siedem gór, za siedem mórz.
Dla sprzedawców w sklepch monopolowych.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.