Step
jakem Ukrainiec...
sinieje step
równina ta przejmująca
napawa dreszczem
śnieg niby pustynia
iskrząca biel-
zamykam oczy
ciemno
a później las
iglasty drzewa wysokie
sosny
wokół piach (złoty?)
I nagle sanie podskakują na wybojach
słyszę dzwonki:
dzyń - dzyń - dzyń
konik parska
wstaję zrzucam futro
o lis!
o wilk! tam pod drzewem
o zajac! długouchy szarak kica
wrona zdechła zamarzła
I mój konik - Raku
boki mu parują
zimno
czarna grzywa kasztan
ciągnie sanie
"już niedaleko
już całkiem bliziutko"
są też zapachy
mnóstwo zapachów
szyszka pachnie
śnieg i słońce
***
nagle zaczepiam nogą o sznurek-
to już nie ten świat
nie lis
nie wilk
nie zając
-
fabryka
komin
zaduch
-
nie step złoty
a pustynia betonu
śmierdzi
na niebie obłok spalin
są jeszcze ulice
samochody jak smoki
dymią
***
ściskam pocztówkę w dłoni
step
zamykam oczy-
ciemno
a później las...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.