Stoję przy oknie....
Sam nie wiem czy to wiersz... Ale dużo osób mnie zachęcało bym opublkikował więc robię to dla nich....
Stoję przy oknie
sam bez nikogo,
patrzać na słońce
co za choryzontem znika
W głowie
tysiące myśli się kłębią,
a mej dłoni ostrze
co smutki przegoni.
Już ciencie jedno przenikło
Krew spływa
o ziemie uderza
Kropla jedna, druga
to już koniec światło znika.
Lecz nagle oczy otwieram
stoją i patrze na wielka przepaść
to niebo czy piekło może.
Widzę jak gwiazdy na niebie migają
lecz księżyć blaskiem swym je
przycmiewa.
Nagle wszystko znika słońce wstaje
walke ich przerywa.
Wiatr wieje mocniej mnie popycha,
nie mam sił z nim walczyć.
Robie krok w przód i spadam.
Lecę a przed oczym życie mi przemija,
czy to sen czy śmierć tak wygląda.
Widzę już koniec coraz bliżej jestem
udeżam lecz co sie dzieje,
bólu nie czuje a wokoł światło mnie
otacza.
W tym świetle postać jedna, drugą
coraz więcej się pojawia.
Otaczają mnie mówiąc między sobą o czymś,
nie rozumiem o czym lecz dziwny spokój mnie
ogarnia.
Jedna postać podchodzi, dłon wyciąga
z ust jego słow sie wydostają.
Brzmią to nie twój czas nie trać szansy
potem znika
a ja??
budzę się na łóżku moja mama i mój tata,
łzy im z oczu płyną.
Teraz dopiero zrozumiałem
jaki bład popełniłem
bliskich zraniłem
szanse wielką prawie straciłem.
Jednak teraz wiem ktoś kocha mnie,
Pragnie abym żył
z tą myślą będe szedł przez kolejne
dni...
Tekst nie zmieniany powstał pod wpływem emocji... Tak jak słowa się ułożyły tak zostało...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.