Straszna starucha
Leżę długo w bezruchu -
Czekam aż przyszłość nadejdzie.
Coś siedzi głęboko w mym duchu,
Coś, co na zewnątrz nigdy nie wyjdzie.
Coraz bliżej ta myśl straszliwa,
Ciemne chmury latają nade mną,
Zbliża się starucha sędziwa -
Od świata początku ze mną.
Czy nikt jej nie widzi? Nie powstrzyma?
Skrzydło o Skrzydło uderza.
Patrzy na nas czarnymi oczyma -
Już się spełniło to, co zmierza.
Szmer skrzydeł z chmury dobiega;
Czarne ptaki olbrzymie, bezdźwięczne,
Wokół nich rozsiewa się bieda,
Są straszne, bo zbyt potężne.
Wszystko się kruszy, wali;
Starucha idzie przez pogorzeliska,
Śmieje się, gdy stos trupów się pali.
Jej obecność jest tu oczywista.
Czuje kurz na twarzy,
Pod ciałem kamienie.
Ona sobie świat wazy;
Są z nią Śmierć, Gniew, Cierpienie.
Dzieci - matka z nich dumna,
Nie można ich z istnień wyplenić.
Świata gotowa już trumna,
Nie można go nagle odmienić.
Siali swe czyny przedwieczne,
Zakorzenione w nas głęboko
Okazały się zbyt niebezpieczne
By dostrzegło je ludzkie oko.
Leżę na znak
Krzyża błogosławionego;
Nie zawsze musi być tak,
Nie dokonamy niemożliwego.
Nikt nie powstrzyma,
Bo nikt nie dostrzeże
W porę. Już za gardło mnie trzyma.
Słuchajcie! Allachu, Buddo, Boże!
To nie ludzie rządzą światem!
To impulsy - gniew i siła.
To uczucia będą naszym katem!
To samotność mnie dawno zabiła.
Duch kieruje ciałem stęsknionym
Za tym co ludzkie, śmiertelne.
Kieruje tym sercem zranionym -
Kamienia tego się nie pozbędę.
W kurzu, pod dalekiego nieba sklepieniem
Leżę - czekam aż przyszłość nadejdzie.
Jej szczęście będzie mym natchnieniem,
A duch mój w spokoju odejdzie.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.