Strzeżonego pan Bóg strzeże...
Strzeżonego pan Bóg strzeże,
takie człowiek z nim ma przymierze.
Ciągle wierzy, ciągle słucha,
myśli że go kiedyś udobrucha.
I choć modłów nie ma końca,
wielkość dobra wciąż jest malejąca.
Stale wierzy w jego słowo, w jego wole,
przecież to co jego to i moje.
On to stworzył i ożywił,
nawet się przy tym nie skrzywił.
Bo to co zrobił to jest dobre,
huragany i wulkany i podobne.
Wszystko przecież w boskim planie
zapisane,
A twe prośby się nie mieszczą w planie.
Tak wiec człeku siądź spokojnie,
wszystko przyjdzie z czasem - jak na
wojnie.
I choć troszkę teraz od zła cierpisz,
za czas jakiś szczęścia nie pomieścisz.
Bo każde życie to przeplatanka,
raz dom z drewna, raz słomianka.
Raz masz miłość jak na dłoni,
innym razem ktoś Cię goni.
Morał z tego mamy bardzo prosty,
nie wierz w nic, lecz buduj międzyludzkie
mosty
I uśmiechaj się wciąż stale,
chociaż życie ciągle daje w pałę.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.