Sufit
Są w życiu decyzje nieodwracalne
Sufit obraca się nade mną
i kołysze delikatnie
miałem jedno w życiu marzenie
- pokochać i być kochanym
Mucha siadła mi na nosie
zwykle po prostu bym ją przegonił
lecz w zaistniałej sytuacji wydaje się to
niemożliwe
chyba powiał wiatr
To dziwne, noc dotychczas wydawała mi się
taka spokojna
lecz gdy teraz o tym myślę
docierają do mnie nie odkryte dotąd
dźwięki
co to za szmer? telefon?
Te pieruńskie ptaki zawsze się tak drą o
wschodzie słońca
zaraz mnie trafi szlag – gdybym tylko
mógł…
lecz nie mogę
ktoś pukał?
Do pokoju weszła sprzątaczka
przywitał bym się, ale zaczęła krzyczeć
dlaczego uciekła?
jak rany – ale ten sufit jest
brudny
Przecież nie wyglądam gorzej niż zwykle
chociaż fakt – trochę śmierdzę
no i chyba trochę zbladłem
w nocy obliczyłem, że średnio na belkę
stropową przypadają cztery sęki
Co to za poruszenie?
kto jest w moim pokoju?
nie znam tych głosów…
o! ktoś przeciął linę…
I co się tak wszyscy na mnie gapicie?
tak, tak – to przez was! Przez Ciebie
też – „kochanie”
dobra, macie za swoje, teraz możecie mnie
ożywić…
zaraz, zaraz, co to za worek? Co jest?!
Bo życia nie można przywrócić
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.