Suita zwana życiem
Już kasztany skończyły jesienne preludium
staccato przytłumionym, arytmicznym nieco.
Furioso wiatr śpiewa, lecz swoją melodią
nie jest władny na nowo gry ich pięknej
wzniecić.
Largo maestoso – mgła pokryła wszystko.
Słychać pożegnalne odlotne parlando
ptaków. Wiatr po nich uprząta lotnisko,
con doloro zawodzi w strunach drzew
glissando
Czerwienią i złotem mienią się ogniście,
o mijaniu czasu wciąż szemrząc crescendo
dni letnich klepsydry – ususzone liście,
nim je śnieg przykryje, ukoi kolędą...
Ptak, co nie odleciał śpiewa pianissimo
na chłód się uskarża w swym popisie
solo,
wszak już chóralnego czas belcanta
minął.
Elegię latu śpiewa stęsknionym tremolo
I trwa ta suita, zwana czasem życiem
słońca już brakuje, częściej ciemne
chmury
i nikt nie wie kiedy na boskim pulpicie
ukaże się ostatnia kartka partytury...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.