Świadomość beznadziei
Oszukałem Boga
Myślałem o agresji i miłości
zabójcza mieszanina młodości i gniewu
czasami znaczyło to religia
czekałem na szczęście i spełnienie
nie wiedziałem że zabijałem marzenie
zlepek wspomnień i nadzieji
skonałem u wrót do podziemi
za późno usłyszałem krzyk
dłuto losu nieudolnie zarysowało moje
lustro
jak rozgrzany kamyk na plaży chwil
nie dokońca świadomy swojego istnienia
w niezmiennym spokoju trwam
Mam to co najcenniejsze:
w kieszeni woreczek z ziemią
w oczach sól doświadczeń ludzkości
w ręce młot kowala
w lodówce serce jeszcze ciepłe
Komentarze (1)
świetny wiersz- jest jedną wielką metaforą, jedną
wielką zagadką, na któą trzeba znaleźć rozwiązanie, by
zrozumieć twoje intencje i uczucia. bardzo ładnie i
zgrabnie to wszystko ująłeś:))