Świat...
Moje myśli, marzenia, chęci to wszystko, co z nich zostało to tylko strzępki, które walczą, ale przegrywają, bo stoję z boku, nie pomagam im tylko obserwuje… jak umierają…, Dokąd one prowadzą? Tego jeszcze nie odkryłem, bo w labiryncie uczyć się zgubiłem. Gdy oczy aż bolą od łez i nie chcą już patrzeć idę dalej, wspinam się ku górze tylko po to, aby za chwilę spaść, zderzyć się z rzeczywistością. Leże na ziemi, brakuje mi sił, aby wstać… Wszyscy obojętnie przechodzą obok nie podając ręki, bo boją się, że też upadną…., Spoglądam przed siebie… widzę jeszcze promień nadziei, który ucieka coraz dalej. Czasem rozbłyśnie mocniej zapalając płomień w sercu, aby za chwilę zgasł i jeszcze bardziej pogrążył nas… Zagubiony w sobie smutnym wzrokiem szukam jakiegoś oparcia żeby się podnieść, lecz znajduję tylko ściany zimne i śliskie niczym lód, który wysysa ze mnie życie, wydziera je i gniecie jak kartkę papieru… Czuję jak umieram jak łamie się, lecz kości pozostają całe…. Czuję jak serce zaczyna bić coraz szybciej, jak by przyspieszało kroku próbując uciec, schować się…, Lecz kiedyś braknie mu sił, przestanie uciekać, zatrzyma się, aby ze smutkiem i łzami bezsilności poddać się pochłaniającej mnie ciemności...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.