świat przesłoniła twoja twarz
jak pies wyskamle kocham byś kiedyś to sobie przypomniał...
Gdy się pojawiłeś nie było już nic naga
stałam przed tobą odarta z pragnień i
wstydu spoglądałam na twój cień
Świat przesłoniła twoja twarz
Oddechem stałeś się do życia
Uśmiech radościa na całe doby
Nie było już zmartwień kłopoty odeszły chen
gdy za dłoń brałeś pod ramie mnie
I tak pieszo na oślep maszerować mogłam
przes lasy ponure we mgle zatowpione ze
słońcem przy sobie co światłość nadawało
nocy
Lecz pewnego dnia o szóstej trzydzieści
sekund piedzieciat dwie powiedziałes
stanowcze zimne jak lód nie
Niebo spadło mi na głowe na świat runeły
plagi zła
Teraz wśród wysuszonego morza łez Ja mówie
oschłe nie
Choć szeptem byś nie usłyszał jak pies ze
smutkiem w oczach wyskamle tyś moim panem i
oddana zawsze kochać bede tylko ciebie
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.