świt
zastygła w ramionach
łukiem pożegnania
i srebrnym grotem
rozbłysła wyzwolona
w zenitu trafiając cel
pocałunkiem pożądania
rozkołysana zmysłowym drganiem
pomiędzy snem
różowiała dziewicza zorza
rozkoszy wstydem
zamglone oczy przecierał horyzont
brzask zalśnił
zmywając ślady
grzesznej nocy niestrudzenie
rześkim oddechem
studził ciała w żarliwym splocie
rozpoczęło misterium
czyste przebudzenie
pod wieczności dotykiem
rozśpiewało się życie
zmieniona wersja "przebudzenia"
Komentarze (4)
Piękny wiersz :)
piekny jak zorza poranna:)
Żadnego zbędnego słowa. Może w ostatniej zwrotce
zmieniłabym swe na się. Poza tym ok.
Nie wiem jaka była 1wsza wersja ale ta jest całkiem
niezła :)))