Świt nad jeziorem
fragment prozy (bajdurzenie nocą ;)
Obudził ją świergot ptaków nad ranem.
On wyszedł z namiotu na brzeg jeziora,
przeczesując palcami zwichrzone włosy.
Jego nagie pośladki rysowały się na tle
wschodzącego słońca.
Wchodził powoli do wody, burząc spokój
lśniącej tafli.
Oddawał się chłodnej fali, która objęła go
aż po szyję.
Spomiędzy tataraku zerwał się ptak
spłoszony obecnością człowieka.
Usiadła na pomoście wpatrzona w poranny
spektakl.
Ramiona okryła zmiętą koszulą, skrywając
pod nią rozpalone niedawnym uniesieniem
ciało.
W sercu drgał niepokój i rozmarzenie…
Myślała – wróć, nie pozwól by zgasł we mnie
ten żar, który wciąż pulsował rozbudzonym
pragnieniem.
Czekała, wpatrzona w płynące po błękicie
chmury.
Ptak powrócił do gniazda,
fala lekko uderzała o brzeg.
Zbliżał się, zrelaksowany poranną kąpielą.
Krople wody na jego męskim torsie
lśniły blaskiem wznoszącego się coraz wyżej
słońca.
Poczuła jak budzi się dzień…
To był dopiero pierwszy akt.
lipiec 2012
Komentarze (34)
ładnie napisane choć to nie poezja
Obrazowo. Msz z drugim wersem jest coś nie tak
Może dla zachowania zgodnośi osób zamiast
"Obudził ją świergot ptaków nad ranem.
On wyszedłeś z namiotu na brzeg jeziora," napisać
"Obudził ją świergot ptaków nad ranem,
gdy wyszedł z namiotu na brzeg jeziora," albo inaczej?
Miłego wieczoru:)
pięknie - bardzo dobrze się czyta tą romantyczna
opowieść :-)
pozdrawiam
jak romantycznie :)
miło by było budzić się tak zawsze
serdeczności:)