Szczęśliwe zakończenie
Przeżyłam to naprawdę...
Juz od półtora roku.
Nie moge spać po zmroku.
Gubie się w myślach własnych.
Jednak jak światło jasnych.
Pojawił się on.
Na serce ciężar wielu ton.
Początek zauroczenie.
Potem wielkie lubienie.
I niestety zakochanie.
Znacie to panowie i panie.
Pół roku się podlizywałam.
Wielkie nadzieje miałam.
I nagle się okazało.
To sensu wcale nie miało.
Jego serce było zajęte.
Miłością do niej przejęte.
Któregoś jednak wieczoru.
Jego humor czarnego koloru.
Zdradziła go ona.
Innym oszołomiona.
Ja znowu miałam myśli.
Że sen mój się ziści.
A on już w koleżance zakochany.
Poszedł już do innej damy.
Starał się o nią.
Sercem, duszą, dłonią.
Lecz mu się nie udało.
Jego to bardzo bolało.
Mówił mi codzień wszystko.
Czułam, że jestem już blisko.
Ujżał mnie po miesiącu.
W pięknym letnim gorącu.
I wszystko się zmieniło.
Moje serce już smutne nie było.
Spostrzegł wreszcie mnie.
Czekałam na to całe dnie.
Lecz czy przyjąć uczucie.
Bo czuje klócie.
Które przypomina.
Że kiedyś inna była przez niego mina
Chyba to zrobie.
Bo kocham go jeszcze mocniej.
Nie wiem za co.
Nie wiem czy tak wygląda szczęśliwe zakończenie, ale nie moge mu się sprzeciwić...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.